W tym sezonie, nasi piłkarze, zafundowali nam dodatkowy dwumecz. Wygrywając ligę, zakwalifikowali się do baraży, w których przyszło im zmierzyć się z mistrzem ligi opolsko-śląskiej. Do ostatnich kolejek nie było wiadomo czy zagramy z Polonią Bytom, czy z Odrą Opole. W każdym razie zapowiadało się ciekawie. Ostatecznie to Polonia okazała się górą w swojej grupie III ligi i na wyjazd przyszło nam jechać do Bytomia. Przez ostatnie 3 lata jeździliśmy tam na pojedynki ligowe. Tym razem stawka była większa awans. Pierwszy mecz barażowy rozgrywamy u siebie, w sobotę. Bytomian przyjechało około 300, w tym zgody. Podczas meczu prowadzą dobry doping i odpalają 4 świece dymne w swoich barwach i wciągają sektorówkę oraz prezentują do tego okazały transparent. Po gorących prośbach piłkarzy, postanawiamy wesprzeć ich w tym ważnym dniu, mimo iż prowadzimy bojkot meczy u siebie. Zza płotu 40 osób dopinguje Zielonych. Mecz kończy się naszą porażką 1-2 i od tego momentu było wiadomo, że w Bytomiu będzie ciężko o awans. Mimo niekorzystnego wyniku i niezbyt dogodnego środowego terminu 13 osób zbiera się by wspólnie wyruszyć na ten niecodzienny mecz. Ładujemy się do busa i tym samym rozpoczynamy ostatni wyjazd w tym sezonie. W pierwszą stronę podróż mija szybko ze względu na dwa czynniki: dobrą atmosferę oraz „nieco ryzykowną" szybką jazdę naszego kierowcy. Na miejscu meldujemy się około godziny przed meczem i korzystamy z uprzejmości gospodarzy, którzy wprowadzają nas na sektor rodzinny(brak sektora gości w Bytomiu). Niestety również w tym meczu widać sporą różnicę między naszym, w dużej mierze juniorskim składem, a piłkarzami z Bytomia. Po ostatnim gwizdku sędziego, na tablicy widnieje wynik 1-0 dla gospodarzy. Tym samym nasze nadzieje na grę w II lidze zostają całkowicie rozwiane. Mimo to, po meczu przybijamy piątki z piłkarzami, dziękując im w ten sposób za zaangażowanie w całym sezonie. Ze względu na zmęczenie i niepomyślne rozwiązanie sprawy awansu, podróż w drugą stronę mija trochę mniej radośnie. W miejsce śmiechów z szaleńczej jazdy kierowcy pojawia się nutka niepewności. Gość faktycznie tego dnia nie był zbyt ostrożny. W każdym razie na miejsce dotarł zadowolony z siebie, bo „pobił rekord". Na szczęście cali i zdrowi możemy rozejść się do domów. Następny sezon ponownie przyjdzie nam grać w III lidze, ale nie ma co tracić zapału, ponieważ może ona okazać się ciekawsza niż przed rokiem. Szkoda jedynie nowych miejsc na wschodzie kraju, które już powoli planowaliśmy zwizytować. Ale co się odwlecze… |
|
Na ostatni mecz wyjazdowej eskapady sezonu 2014/2015 wybieramy się w 20 osób. Pod stadion docieramy na godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Na płocie wywieszamy 3 flagi gdzie wizualnie bardzo ładnie to wyglądało. Przez większość meczu prowadzimy doping, raz z lepszym zapałem raz ze słabszym. W pierwszej połowie prezentujemy sektorówkę koszulkę, natomiast w drugiej połowie machamy flagami na kijach na wzór polskiego lotnictwa. Tego dnia jeśli chodzi o ultraskę to było wszystko. Odpuszczamy dwie pozostałe które były przygotowane na to spotkanie! Piłkarze remisują na zakończenie rozgrywek ligowych i wspólnie po meczu zbijamy piątki przy płocie. Co do miejscowych to zebrali się w kilka osób i dopingowali od czasu do czasu. Powrót mija w wesołej atmosferze jak zawsze! Dzięki wszystkim którzy pojechali!
|
|
Do Świecia wybieramy się jednym autem. W trasie atmosfera jak zawsze w dobrym składzie przyzwoita. Na miejsce docieramy nieco przed czasem i pakujemy się do klatki. Zaznaczamy parę razy swoją obecność i oglądamy pierwszą połowę. Blisko Świecia leży Chełmno, w którym część z nas była już kilka tygodni temu. Miasto jak i stadion miejscowej Chełminianki wyglądają dość malowniczo, więc decydujemy się odwiedzić także tę mieścinę. Następnie uderzamy już z powrotem, ale wcale nie mamy w planach kończyć tego wyjazdu w sobotę. Jadąc najprostszą trasą nieco zbaczamy i jedziemy wolniejszymi drogami w kierunku naszego miasta, żeby zajechać na działkę, na której organizujemy kawalerski-niespodziankę naszemu ziomkowi. Na miejsce dociera jeszcze kilka osób z Poznania i bawimy się do późnych godzin nocnych. W Poznaniu lądujemy w niedzielę, tym samym kończąc tę dwudniową eskapadę.
|
Tej wiosny, już po raz trzeci przyszło nam odbyć wyjazd w środku tygodnia. Udaje się skołować 3 auta, lecz na zbiórce okazuje się, że to trochę za mało. Rzecz jasna nie poddajemy się tak łatwo i do Jarocina dociera 16-osobowy skład Warciarzy. Meldujemy się na samej końcówce pierwszej połowy i wchodzimy na sektor z głośnym „jesteśmy zawsze tam…" na ustach. Wywieszamy jedną flagę oraz wznosimy kilka okrzyków, a sędzia w tym momencie kończy pierwszą część spotkania. Stadion ogólnie świeci pustkami. Nie uraczyliśmy także żadnej zorganizowanej grupy kibiców gospodarzy. W drugiej połowie trochę dopingujemy. Mecz kończy się bezbramkowym remisem i po zbiciu piątki z piłkarzami zawijamy się w drogę powrotną. Droga w obie strony bez balastu oraz bez niczego wartego specjalnego odnotowania. Była to kolejna środa, która pokazała, że nawet w środku tygodnia stać nas na przyzwoite pokazanie się na wyjeździe.
Zapraszamy do galerii
Jarota Jarocin - Warta Poznań
|
|
|